Dziecko dawniej i dziś – wszystko zaczyna się w domu
Aby móc ocenić i porównać dzieci w latach 80-tych i 90- tych, a dzieci z początku XXI w należy przyjrzeć się podejściu do wychowania z obu okresów i jak to się przekładało na funkcjonowanie dzieci.
Czy kiedyś było lepiej?
Dawniej rodziny były wielopokoleniowe (członkowie dalszej rodziny uczestniczyli w procesie wychowywania). Dziadkowie albo wręcz mieszkali z dziećmi i wnukami lub spędzali z nimi wakacje, ferie i każde święta. Budowały się więzi, szacunek do starszych.
Mniejsza była świadomość zagrożeń. Mniej słyszało się w mediach o wypadkach, krzywdzie spotykającej dzieci od rówieśników czy dorosłych. Dzieci biegały cały dzień po podwórku z kluczami na szyi, bez telefonów komórkowych, a dorośli nie wykazywali tym faktem zbyt wielkiego niepokoju. Kto pamięta, jak mama z okna czy balkonu wołała na obiad? Dzieci były bardziej samodzielne, szybciej musiały dorosnąć, ale z drugiej strony bardziej narażone były na niebezpieczeństwo.
Rodzice, nauczyciele i w ogóle dorośli, posiadali większy autorytet u dzieci. To co powiedział rodzic, nauczyciel, było ostateczne. Nie było dyskusji, tłumaczyć musiało się dziecko. Niestety często wynikało to ze strachu, również przed karami cielesnymi.
Rodzice często na niewiele mogli sobie pozwolić. Nie każdy miał drogie zabawki, więc wyobraźnia musiała mocniej pracować, by wymyślić sposób na nudę. Kilka patyków, piłka, kreda- tyle wystarczyło na cały dzień zabawy. Budowały się relacje, rozwijała się wyobraźnia. Bardziej też widać było różnice społeczne- ci którzy mieli więcej, byli od razu widoczni i wzbudzali zazdrość.
Dziecko mające trudności z nauką było odbierane jako leniwe i rodzice naciskali na to, by osiągało wyniki takie jak koledzy. Wszyscy musieli dogonić ogólne wymagania i zasady, nawet gdy zwyczajnie nie byli w stanie im podołać. Ciężko było dzieciom z trudnościami osiągać sukces, często mieli poczucie porażki i niską samoocenę.
Mniejsza była rola mediów w życiu rodziny. Mniej czasu oglądano telewizję (często był jeden telewizor w gospodarstwie domowym), nie śledzono ciągle Internetu, propozycje programów czy filmów dla dzieci były bardzo ograniczone. Dzieci nie miały własnego telefonu. Programy i bajki z tego okresu, wielu z nas wspomina do dziś. Dzieci siłą rzeczy spędzały czas na podwórku lub na grach planszowych i aktywnościach nie związanych z elektroniką.
Zdaje się, że rodzice mieli większe zaufanie do ekspertów: psychologów, pedagogów, lekarzy. Korzystali z ich wskazówek, nie dyskutowali z badaniami naukowymi. Często w kwestii wychowania dzieci polegali na wiedzy swoich rodziców, co czasem powodowało powielanie błędów.
A co mamy dzisiaj?
Obecnie rodziny żyją w oddaleniu od dalszych krewnych, dziadkowie bardzo często jeszcze są aktywni zawodowo. Ciężko liczyć na ich pomoc i wsparcie w opiece nad wnukami, mimo ich dobrej woli. Rodzice szukają więc placówki, która na wysokim poziomie zapewni opiekę ich dzieciom- od żłobka, po przedszkole i szkołę.
W ostatnich latach wzrosła świadomość zagrożeń czyhających na dziecko. Co chwila czytamy w Internecie o krzywdzeniu, wypadkach, bójkach w szkole. Rodzice chcąc ochronić swoje pociechy przed zagrożeniem, lękają się o wiele, czasem drobnych rzeczy. Chcą usunąć z dziecięcej drogi każdą trudność i przeszkodę, załatwić za nie każdą sprawę i rozwiązać każdy konflikt. Potem dzieci przy najmniejszej porażce, trudności, problemie, poddają się i mają poczucie, że zawalił się ich świat.
Rodzice stawiają dziecko w centrum. Czasami do tego stopnia, że do jego pragnień i chęci, dopasowują całe rodzinne życie i często oczekują też, że w większej grupie rówieśniczej ich dziecko też będzie w centrum. Dorosły zrozumie, że nie jest to możliwe, natomiast dziecku bardzo trudno jest się przestawić. Dlatego ciężko mu dostosować się do grupowych zasad, być częścią całości. Ciężko zbudować relacje społecznie, iść na kompromis.
W dzisiejszych czasach myli się dyscyplinę z karą i krzywdzeniem dziecka. Pozwala się dziecku na wiele, nawet uderzenie rodzica. Nie stosuje się konsekwencji złych zachowań, często by uniknąć konfliktu z dzieckiem lub jego łez. Dlatego wiele dzieci nie zna zasad, nie chce ich stosować, każdy przejaw wyciągnięcia konsekwencji lub próbę wprowadzenia dyscypliny odbiera jako atak i krzywdę.
Dzisiejsi rodzice mogą pozwolić sobie i swojej rodzinie na więcej- ubrania, zabawki, rodzinne rozrywki, wyjazdy na wakacje, dodatkowe zajęcia. Dzieci w sklepach mogą wybierać sobie prezenty bez okazji. Cały tydzień mają zapełniony aktywnościami od rana do wieczora. Super, ale…. proste rozrywki, zabawy, aktywności nie bawią już dzieci. Musi być atrakcyjnie, kolorowo, ekscytująco. Jeśli coś nie spełnia dziecięcych oczekiwań to jest nudne i beznadziejne. Praca w książce, zabawa w kole, nauka piosenki? Nuuuuda.
Wzrosła świadomość rodziców na temat tego, jakie trudności może mieć dziecko, kiedy diagnozować, z czym wiąże się orzeczenie. I bardzo dobrze. O ile nie zapomni się, że orzeczenie nie wyklucza pracowania nad trudnościami również w domu i poza placówką. Nie wyklucza wychowywania i konieczności wprowadzenia zasad. Placówka oświatowa, nawet najlepsza, nie da rady bez wsparcia rodziców.
Media stały się stałym elementem codzienności. Telefon, komputer, telewizja, internet często bez jakichkolwiek ograniczeń. Bajka lub gra jako nagroda, bajka lub gra jako wyciszacz, bajka lub gra żeby dziecko zjadło, żeby spokojnie jechało samochodem lub autobusem. Media zastępują rozmowy i relacje. Mózg dziecka bombardowany treściami z komputera lub telewizji wkłada ogromny wysiłek, żeby poradzić sobie z bodźcami. Cierpi na tym rozwój mowy, rozwój poznawczy, emocjonalny i społeczny. Jest to temat rzeka, warty wielu artykułów i książek.
Ekspertów od wychowania i rozwoju dziecka zrobiło się tak wielu, że rodzice często nie wiedzą kogo słuchać, w co wierzyć. Metody wychowawcze wyrastają jak grzyby po deszczu. Każdy rodzic publikujący swoje przemyślenia w mediach społecznościowych gromadzi fanów. Współcześni rodzice mają prawo czuć się zagubieni.
No to co w końcu robić?
Powyższe przykłady są oczywiście skrajne i są uogólnieniem, które ma pokazać wyzwania związane z rodzicielstwem. Każde czasy kształtują ludzi, którzy w nich żyją i w każdych czasach znajdziemy dobre i złe przykłady. Ważne, aby mieć świadomość zmian i problemów z jakimi borykają się dzieci i rodzice. Chcemy zachęcić Państwa do refleksji nad tym, jak podchodzimy obecnie do wychowania, kogo słuchamy, co nami kieruje. Podjąć refleksję nad tym, co służy a co szkodzi dziecku. Zadajmy sobie kilka pytań: co kształtuję u swojego dziecka? Czy moja postawa rozwinie u niego coś dobrego? Jak to wpłynie na jego funkcjonowanie wśród innych?
Jedno możemy powiedzieć na pewno: „Czas poświęcony dziecku jest najlepszą metodą wychowawczą”.
Opracowały: mgr Marta Tymicka, mgr Katarzyna Konik